Głupio się przyznac, ale mimo ze juz trochę zyję i wyjezdzam nieco wiecej niz wynosi przecietna w kraju, to nigdy nie bylam w czesci Gor Stolowych tuz przy granicy z Czechami. Ale po minionym weekendzie i to się zmieniło i co... no fajowe okolice. Duzo lasow i starych, niewywozonych drzew a miedzy nimi strzelajace z ziemi na 20, 50, moze i 100 metrow calkiem pokazne skaly. Na Szczelińcu podsłuchałam jakiegos przewodnika, który twierdzil, ze nazwa masywu wywodzi sie od dnia, w ktorym cesarz Franciszek II przyjechal tu i zostal zaproszony na wystawny obiad (uczte raczej ). Na plaskim skraju skaly ustawiono wiec dlugie i liczne stoły, mogace utrzymac niezliczone ilosci jedzenia. Ktos to zobaczyl i tak poszlo w swiat... Ale chyba ta legenda jest mocno naciagana i bardziej do mnie trafia hipoteza, ze poniewaz skaly maja plaskie wierzcholki to wygladaja jak stoly na kamiennych podmurowkach. wsio ryba
c.d.n.
poniedziałek, 12 października 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Witaj!
OdpowiedzUsuńCzy wszystkie byki wybierają taka szate bloga? ;)
Pozwoliłem sobie wrzucić "Gdzie indziej" do obserwowanych i będę go sobie obserwował :)
pozdrawiam i do zobaczenia... gdzieś-kiedyś :)
hejka, na razie mj blog nie żyje. ale może niebawem za czas jakiś zacznie :) pozdrowionka i do zobaczenia!!
OdpowiedzUsuń