Zasadniczo nie mam w naturze emocjonalnego ekshibicjonizmu ale po wyjezdzie do Ameryki Południowej blog stworzony na potrzeby tamtej podrózy stał mi się jakoś bliski. No i ostatnio postanowiłam załozyć własne miejsce w sieci. Nie będę pisać co u mnie gdy siedzę w domu, bo zwykle wieje nudą, ale jak gdzieś wyjadę, niekoniecznie bardzo daleko, robi się ciekawiej. Zdjecia w większych ilościach będą się pojawiać gdy ogarnę tematykę, na razie trochę poprzednich podrozy znajdziecie na picassie - wystarczy kliknac na migajace obrazki po prawej. Smiało tez mozecie podrzucać śmieszne materialy, komentarze własne i wszelkie pierdoły z youtuba - adres blogowy monika.team@gmail.com .
Nie byłabym sobą gdybym nie planowała dalekiej wycieczki ale to dopiero gdzieś w styczniu. Na pewno do Azji ale ostateczny cel zalezy od cen lotow - jak Bangkok bedzie tani, polece do Bangkoku, jak Delhi to do Delhi. A moze jeszcze gdzieś indziej... cholera wie ;)
Tymczasem na pewno w miedzyczasie odwiedzę kilka miejsc w Europie, które będą warte wzmianki. Była Szwecja i Włochy, będzie coś jeszcze.
Tytuł posta (i części bloga) trochę pretensjonalny ale wzięłam go z ksiązki Kundery, która mi się spodobała. I pasuje do okoliczności.
Moniu, to masz pierwszego, stałego czytelnika :) Życzę powodzenia z mgr, ja też się męczę... (Marta S.)
OdpowiedzUsuńfajowo że zajrzałaś :))) ale jak skończymy mgr to jaka to radośc bedzie! daj znać jak będziesz miała finito!
OdpowiedzUsuń